O czeluści...

Jeśli zbyt długo patrzysz w czeluść, czeluść zaczyna patrzeć na ciebie. ~ Fryderyk Nietzsche

piątek, 11 grudnia 2015

#1 FanFiction - Ao no Exorcist

  Drogiej Oli,  

dobrej przyjaciółce i niezwykle miłej osobie, dzięki której miałam ochotę i wenę napisać to opowiadanie.


GoingMerry 


Bohaterowie (od lewej): Rin Okumura, Suguro Ryuji, Shiemi Moriyama, Konekomaru Miwa, Kamiki Izumo, Yukio Okumura.


"Bajka Mephista"

  Usiądź wygodnie i posłuchaj co mam do opowiedzenia. Postaram się Cię nie przynudzać, drogi czytelniku bądź słuchaczu.
  Jestem zazwyczaj obserwatorem zdarzeń, niż ich uczestnikiem. Wolę gdy akcja mnie zaskakuje sama w sobie, a nie gdy spełnia moje wszelkie oczekiwania. Grunt to zabawa, chyba sam przyznasz? Ale dobrze, wróćmy do opowieści...
  Zaczęła się ona od kichnięcia. Niedorzeczne, prawda? Tyle tylko, że to jedno kichnięcie dało znać o chorobie, jaka krążyła w organizmie młodego człowieka. Ten lekceważąc ten sygnał - jak każdy człowiek - uczestniczył w życiu szkolnym bardzo aktywnie. Po dniu zaledwie paru, już nie był wstanie się podnieść spod pierzyny. Męczyła go gorączka, dreszcze, bóle na całym ciele i wyraźny brak apetytu. Wszak mój młodszy brat kotuje wybitnie, to cud umieć się oprzeć jego potrawom.
  Suguro Ryuji - młodzieniaszek o charakterystycznej fryzurze. Kolczyki, zarost i jeszcze jego niesamowicie przystojna i dorosła twarz. Aż dziw, że nie ma jeszcze swej wybranki serca... <dźwięk stukania łyżeczką w filiżankę>
  W pokoju leży chory chłopak. Śpi, delektując się ciszą. Nie potrwa ona już zbyt długo, bowiem zaraz koniec zajęć. Młodzieniec zwany też "Bon" obraca się w dobrym i sympatycznym towarzystwie, jednak nie wszyscy wiedzą co znaczą słowa:"Chory potrzebuje spokoju, by się szybciej wykurować".
- BOOON! - wykrzyknął mój drogi brat Rin wraz z młodzieńcem Renzo. Wparowali z hukiem, omal nie wywarzając drzwi.
- Chłopaki! Nie wrzeszczcie tak - skarcił ich swym jak zwykle zakłopotanym głosem Konekoamru. Przez co oczywiście zachowanie chłopców się nie zmieniło.
- Jesteś za mało stanowczy... - stęknęła, wiecznie niezadowolona panna Kamiki. - Zamknąć te jadaczki! Profesor Okumura wyraźnie powiedział, że Suguro potrzebuje spokoju! - wykrzyknęła i zapanowała cisza. Różowo-włosy wraz z mym bratem powoli odwrócili się w jej stronę po wymienieniu porozumiewawczych spojrzeń. I to lubię! Coś nieoczekiwanego zaraz się stanie.
- Czyżby... - zaczął tajemniczą kwestię Shima.
- ...Kamiki martwiła się Surugooo? - dokończył z kretyńskim uśmiechem. Tak! To uwielbiam - młodzieńcza nieprzewidywalność. Chociaż nie każdy może się nią poszczycić. Dziewczyna ze wściekłością rzuciła się na dwójkę rozrabiaków, co wywołało jeszcze większy chaos. Nieporadni Miwa i Moriyama nieskutecznie starli się przerwać bójkę. Mój głupi braciszek Rin tylko jeszcze bardziej prowokował Izumo. Shima leżał na ziemi, ale nie dlatego, że został pobity do nieprzytomności, ale dlatego iż nie był wstanie uderzyć kobiety. Nawet jeśli byłaby to samoobrona jak teraz. Jak on to nazwał, a tak! "Taktyczne wycofanie się z bitwy" - tak, to całkiem w jego stylu.
  Wreszcie przybył zbawca i wybawca - pan Okumura!
- Co wy, do jasnej anielki, wyprawiacie?! - oburzył się lekarz. Zapadła cisza. Wszyscy ukłonili się z jednym słowem na ustach:
- Przepraszam... - napięcie sięgało zenitu. Kto pierwszy zostanie stracony? Czy też śmierć poniosą wszyscy? Czy może profesor Okumura zastosuje detektywistyczne śledztwo, by wyłonić prawowitego dziedzica kary? Może całą winę poniosą dziewczęta, które raczej nie mają zbytniego wstępu do męskiego akademika? Otóż nic z tych rzeczy.
- Bon? - odezwał się niemrawo Shima. Pan Suguro, cały w mokrych od potu ubraniach nagle wstał z łóżka. Bez pardonu wyszedł z pokoju.
  Dokąd zmierza? Do łazienki. Znajduje się w akademiku, więc musi przejść cały korytarz, żeby dostać się do miejsca docelowego. Paru uczniów, którzy jeszcze nie doszli do swoich pokoi, aż z żalem w oczach obserwowali, czy ich kolega nie zboczy z ścieżki. Wszyscy mogą być spokojni - kiedy się przewracał stawiałem go na nogi. Uznajmy to za troskę dyrektora o swoich uczniów.
  Jakże ciężko przyszło mu otworzyć drzwi! Biedaczysko.
  Co mówicie? Moja bajka się wam nie podoba? Och, bądźcie żeż cierpliwi! Akcja zaczyna się... Teraz.
  Suguro mył ręce i patrzył na wodę nieobecnym spojrzeniem. Po chwili wszystko zadrżało. Tafla lustra zaczęła energicznie pulsować. Ryuji odsunął się od umywalek i powoli zmierzał do wyjścia. Gdy nagle podłoga zniknęła!
  I co? Dalej nudna ta bajka?
  Suguro wyrwał się z chorobliwego letargu. Spadał w mroczną przepaść. Zimny wiatr zmroził jego wyczerpane ciało. Adrenalina wypełniła każdy mięsień chłopaka. Dokoła była tylko pustak i zimne powietrze. Wtem... Młodzieniec szczęśliwie w wodzie się znalazł. Napiął się cały i zebrał siły. Wynurzył się i do brzegu dopłyną. Wczołgał się chwiejnie na żwirowe wybrzeże. Opadł na nie ciężko i przez chwilę dyszał głośno. Poza tymi odgłosami dźwięczały jeszcze tylko krople spływające po skałach i spadające w to piękne jezioro.
  Cóż za poetycki widok. Męczennik, który cudem uniknął nieoczekiwanej śmierci. Tuż za nim jest przejrzyste jeziorko, które odbija nikłe światło padające z góry.
  Przestań się tak niecierpliwić! Bajki mają to do siebie, że są piękne.
  Chłopak w końcu postanowił się dźwignąć i wstać. Zatrzymał się, kiedy ból przeniknął go od stów do głów. Zmroził go lekki podmuch wiatru, jednak to dobry znak - znak na drogę ucieczki. Ruszył chwiejnie po małych kamyczkach, wbijających się w bose stopy. Na ścianach skalistego korytarza, migotały maleńkie, tajemnicze światełka. Korytarz wił się i wił w głąb skał. Umysł młodego człowieka zaprzątały burzliwe myśli.
  Wreszcie było widać koniec podróży. Większe źródło światła ukazało się oczom Suguro. Zebrał siły i przyspieszył. Już po chwili znalazł się w lesie. Przerażające miejsce. Skąpane w krwistym czerwonym blasku. Czarne wysokie drzewa, wyglądały jak zrobione z obsydianu lub węgla. Cisza nasilała przerażające uczucie paranoi. Pustka, ale czyżby? Ryuji odwrócił się, czując dreszcz na swoich plecach. Ujrzał oczy, a raczej miejsce w których powinny się one znajdywać. Paskudny maszkaron podążał za nim przez cały tunel, a on nawet nie zauważył!

Jak nie zauważyć czegoś tak wielkiego?

- Aaaaaa! - wykrzyknął spanikowany. Rzucił się do szaleńczej ucieczki. Korzenie o twarde podłoże były nie lada utrudnieniem. Monstrum bezszelestnie i z piekielną prędkością goniło za nim.
  Co też się dzieje, najpierw znikająca podłoga w środku akademiku, a teraz las z potworem wysokości ciężarówki. Ale wróćmy do naszego bohatera.
  Biegł ile sił w nogach. Skakał po korzeniach i odbijał się od drzew, byle by nadganiać prędkość. Mimo wszelkich starań biedaka, dystans między nim a bestią zmniejszał się. Już wkrótce ramię uzbrojone w długie, ostre szpony miało sięgnąć młodzieńca. Ten boleśnie skręcił kostkę i upadł, o nieszczęsny! Palcami starał się znaleźć czegokolwiek do obrony. Złapał za mały przedmiot, jaki skrył się między kołtunami korzeni. Odwrócił się i wystawił w stronę napastnika... Klucz? Spory, ale wobec tak wielkiego bydlęta nie znaczył nic.
"Czemu?!" - zaklął Suguro, kiedy maszkaron pojawił się tuż nad nim i uniósł grabę do ciosu. Zanim to nastąpiło chłopak wepchną klucz w klatkę piersiową stwora.
  Pauza. Wszystko ustało.
  Po ręce młodzieńca zaczęła spływać krystaliczna ciecz. Podświadomość poleciła mu przekręcić metalowy przedmiot. Blask oślepił go na chwilę. Gdy już z powrotem mógł rozeznać się w sytuacji spostrzegł nagłą zmianę otoczenia. Oto znalazł się w szafie. Tak, poznał swoje ubrania. Wyskoczył z niej, jakby ktoś go poparzył. W pokoju byli tylko panienka Moriyama i pan Miwa. Oboje rzucili się na Suguro z wyraźnymi łzami ulgi.
- Booon! - wykrzyknął pocieszony Konekomaru, ściskając przyjaciela. - Gdzieś ty był?! Od dwóch dni nie mogliśmy cię znaleźć.
- Już się baliśmy, że cię demon jakiś porwał i... I... I nie będziemy mogli ci pomóóóc... - wybuchła zielarka.
- Koneko, Moriyama... Dalej żadnego śladu po... - do pokoju weszła reszta przyjaciół. Shima porwał Ryuji'ego w ramiona widząc go żywego.
- Ty cholerny durniu! Nawet do kibla pójść nie możesz sam, bo coś się stanie! Tata ma rację, trzeba cię pilnować! - wrzeszczał niemiłosiernie chłopak. Kto by pomyślał, ze ma tyle siły? Miota swoim chorym przyjacielem jak szmacianą lalką.
- Póść go! - zainterweniował profesor Okumura. - Muszę go zbadać. Jego stan mógł się pogorszyć. Na dodatek widzę obrzęk na lewej kostce Suguro! Jest ranny i poobijany, spójrz tylko na te śinia... - przerwał i wszyscy wraz z nim zamarli. - Zemdlał?
  Hohoho! Tak! To było dla niego z byt wiele. Ale jakież piękne sny on ma w tej chwili. A teraz czas aby zakończyć moją bajkę. Co? Jakie wyjaśnienia? Ten potwór? Aaa tam.
  To już inna bajka.

======================================================================

Sieeemaneczko moi mili!
  Jest to seria, druga tutaj. Polegać ona będzie na tym, że opiszę dziwną przygodę jakiegoś bohatera/jakiś bohaterów z anime, które wybiorę losowo. Możecie też napisać w komentarzu, jakie anime byłoby mile widziane, jakie sobie życzycie. Jeśli nie - to mówię, sama strzelę na ślepo co mi przypadnie w danej chwili do gustu.  Co do tego obraza z maszkaronem - mojego autorstwa, minimalnie obrobiony, bo pomyślałam, że nie wygląda najgorzej xD
  Liczę, że pomysł Wam przypadł do gustu ;) Starałam się godnie wcielać w Mephista :D Tak więc do już wszystko i do następnego postu!

sobota, 31 października 2015

Debata #1

"Nieoczekiwany gość"

  Jeff siedział w mrocznym pokoju przy potężnym dębowym stole i składał papierowe samolociki. Miał ich już okazałą kolekcję tuż przed sobą. Nucił coś wesoło, ale niektóre nuty wskazywały na irytację. Mimo wszystko, dzielny uśmiechnięty, tylko składał kartki.
  Wreszcie żelazne, zardzewiałe przy ramie drzwi poruszyły się powolnie ze straszliwym skrzypieniem. W nich pojawiła się wysoka postać w garniturze i dwie niższe - zgarbiona i zakapturzona. Wtedy Jeff użył swojej artylerii lotniczej do zaatakowania przybyszy.
- Wy małe gnidy! - wykrzyknął oburzony. Trzy postacie zatrzymały się w milczeniu. - Czy wy na poważnie musicie się spóźniać?!
- A... O to chodzi... - bąknął zakapturzony. Miał głos nastolatka, nieco doroślejszy niż Jeffa.
- Daj sobie spokój dzieciaku - warknął chrapliwie zgrabiony. Ten miał niski głos, podchodził do basa.
- Philips, jesteś z nas najstarszy! Powinieneś dawać przykład, sam mi to mówiłeś! - oskarżył starszego. Wtedy wysoki w garniturze wystawił przed twarz zgarbionego kartkę. Na niej napisał: "On ma rację. Jesteś za nas odpowiedzialny, a mnie i tak się nie pod porządkują, więc wybacz."
- Dobra, dobra, już nie marudź. Będę lepiej się wywiązywał. Siadajcie - skwitował i zajął swoje miejsce. Reszta poszła w ślad za nim. - Zaczynamy od obecności. Jeff the Killer oczywiście jest. Slenderman również i Eyeless Jack... No zaczynamy. Kto chce pierwszy zabrać głos? - popatrzył po towarzyszach. - Lub napisać coś na kartce, wybacz mi Slendermanie... - skinął głową w akcie kultury. W odpowiedzi bez-twarzowy również się ukłonił.
- Freddy ma problem ze swoją pizzerią - odezwał się Jack. - Wiem, dość głupie, żeby to tutaj omawiać, ale myślę, że skoro to nasz przyjaciel to powinniśmy mu pomóc.
- Wiem, już się tym zająłem, ale dobrze, że się zainteresowałeś. - pochwalił Philips. - I przy okazji dodam, jak będziesz ty i Jeff chcieli, to możecie do niego iść coś zjeść. Zaprasza was na urodziny SpringTrapa.
- Yeah! - ucieszył się Killer.
- ... - Slendy wyciągną kartkę i ołówek, i jedną z macek napisał coś na niej. Podał ją Philipsowi, który odczytał ją na głos.
- "Ludzie rozpędzają się z budownictwem na terenach leśnych. Tak jak prosiłeś trzymałem dystans, ale zwierzęta zaczynają się obawiać o własne domy." - zastanowił się przez chwilę.
- Może poprosić Bloody Mary, aby trochę im po przeszkadzała? W końcu jest zjawą, może stać się niewidzialna. - zasugerował Jeff, kiwając się na krześle.
- To raczej nie rozwiąże problemu, ale może dać nam więcej czasu na dokładne rozeznanie w sprawie - zgodził się Jack.
- Owszem. Chociaż ludzie to płochliwe istoty, nigdy nic nie wiadomo. Jeśli interwencja Mary nie wystraszy ich dostatecznie - tu zwrócił się do garniturowego. - zezwalam Ci na interwencję bezpośrednią.
- Łuu, a wtedy będę mógł z nim być? - nakręcił się Jeff. - Chciałbym zobaczyć, jak zwiewają!
- Pomyślę o tym... - mrukną bez przekonania Philips. Zapał młodszego opadł. Eyeless wzdrygnął ramionami w geście kpiny.
- Co to miało znaczyć?! - wściekł się młodzik.
- Ale że co? - przechylił głowę w bok, udając niewiniątko Jack.
- Nie wywracaj mi tu oczami!
- Stary, ja nie mam oczu! - oburzył się zakapturzony. Między nimi pojawiła się karteczka z napisem: " A ja nie mam twarzy i się nie chwalę! Skończcie zachowywać się jak dzieci, bo nie będę was osłaniał przed Philipsem w razie potrzeby!!". Obaj usiedli i spuścili głowy.
- Przepraszamy... - szepnęli równocześnie.
- Ech... - westchnął najstarszy.
  Nagle rozległo się łomotanie w rurach przy suficie sali, aż w końcu wypadł z nich ktoś i wylądował na stole obradujących.
- Em... Kto to? - zapytał Jack.
- Auuu... - stęknęła ofiara wypadku. Dziewczęcy głos.
- Czyżby człowiek? - przeraził się Jeff.
- A czegoś się spodziewał? Krasnoludka? - jęknęła i podniosła się dziewczyna. - Jacyś cie wy mili...
- Skąd się tu wzięłaś? - Philips przybliżył swoją zmasakrowaną facjatę do siedzącej już nastolatki. Ta popatrzyła na niego. Chwilę nic nie mówiła i nie ruszała się. Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji. Po chwili rozejrzała się. Popatrzyła na ścianę i westchnęła.
- Skoro dostałam się tutaj wlatując przez dziurę w drzewie, to raczej nie macie na sobie kostiumów Halloween'owych...
- Tylko nie piszcz i nie szastaj się. Nic ci złego nie zrobimy, tylko błagam... Nie karz nam się z tobą szarpać - stęknął Jack.
- Okay... To co tu robicie? Czy raczej, co to za miejsce? - rozsiadła się wygodnie na stole jakby nigdy nic.
- Ty... Się nie boisz? - spytał zdumiony Jeff. Rozdziawił gębę i wyglądał bardziej jak jakaś dziwna ryba, a nie psychopatyczny zabójca.
- Bać się? Was?! - wykrzyknął gość. - Jestem waszą fanką! Jeff the Killer, Slenderman, Eyeless Jack no i oczywiście Doctor Philips! Kurde, jesteście zarąbiści. I bez obrazy, ale zwłaszcza Slendy, tyle o tobie super gier powstało! - ta wypowiedź zamurowała zgromadzonych. Zebrali się w kącie sali.
- Co robimy? - spytał cicho Jeff.
- Ona tak z paniki czy na poważnie? - Odezwał się Eyeless.
- ... - Pomachał mackami Slendy.
- Ja nie wiem, dziwna jest ta dziewczyna skoro się nie boi. - chrapnął Philips.
- Ej, ja was słyszę... - szepnęła do nich nastolatka.
- Dobra, dobra... - machną ręką najmłodszy.
- Kurna fa! - wykrzyknęli równocześnie i odskoczyli. Tylko Slenderman podniósł się po prostu wyżej na swoich mackach.
- Hahaha! Przestraszyłam upiory! - zwinęła się ze śmiechu dziewczyna.
- Walnięta jesteś?! - wydarł się na nią Jeff.
- Może, ale ciebie i tak nie pobiję - poklepała go po głowie i wstała. - Toooo co ze mną zrobicie? - potwory popatrzyły po sobie.
- Wracamy do stołu - orzekł Philips. - Panienkę też zapraszamy. Pora rozpocząć nową debatę.

 /  /  /  /  /  /  /  /  /  /  /  /  /  /  //  /  /  //  /  / // //  /  /  /  /   /  /  /  //  /  /  //  /  / // //  /  /  /  / 

Hello!
Wreszcie jest pierwsze opowiadanie. Czekajcie cierpliwie na ciąg dalszy ;)
No i to chyba tyle, bo lecę na Marvela! Papa~!

sobota, 5 września 2015

Pierwszy krok - nowy blog

  Witam zacnych czytelników!
  Jak sam tytuł zdradza i odnośniki pod info "O mnie", to mój nowy blog. Trzeci jaki prowadzę. Dużo roboty, można by sądzić - ale to nie Wasz problem tylko mój, więc się cieszcie xD Jeśli ktoś tu trafił przypadkowo, niech ostrożnie zagląda na moje dwa pozostałe blogi, ponieważ ich tematyka znacznie różni się o tego co będzie tutaj. Są przede wszystkim yaoistyczne.
  Kolejna rzecz - co to za blog? Co nieco napomknęłam o tym w ostatnim poście na blogu OP, ale tutaj to rozwinę, aby było jasno i zrozumiale ;)
  No dobra, jazda.
Posty będą pojawiały się różnie, (w końcu mam jeszcze dwa inne blogi, o które muszę dbać) wena przypływa do mnie niekiedy na długo i mam ostrą fazę, a niekiedy nie mam jej wcale. Taki life, no co poradzisz, nic nie poradzisz.
Tematyka i postacie to przeważnie parodyjne przerobienie postaci lub samych Creepypast. Wiem, że mogłabym jakieś takie koncepcje publikować na polskiej wiki Creepypast, ale nie chcę. Tam nie mogę mieć tej swobody, niż na blogu, który stworzyłam i jestem jego częściowym autorem (nie przypiszę sobie wszystkich zasług, bo stworzenie go jest możliwe, w tak prosty sposób, dzięki witrynie blogger). Poza tym, tutaj nie mają dominować horrory i strachy tylko zabawa i parodia. Jeff ma być sympatyczny, Slendy marudny i tak dalej. Po prostu moja odsłona dla maszkaronów prześladujących ludzką wyobraźnię.
Dodatkowo na tym blogu, postaci nie są tylko upiorami. W opowiadaniach pojawiać się będą bohaterowie anime, mang, komiksów i niekiedy książek - chociaż to ostatnie to już będzie niesamowity wyjątek. Jednak ta opcja nie jest wykluczona.
  Rozumiem, że taki pomysł może się niezbyt podobać, ale proszę - darujcie sobie przesadną krytykę. Blogi mają mi pomagać w rozwinięciu swojego stylu pisarstwa i w ćwiczeniu się. Ja wyznaję powszechnie zasadę "nie lubię, wyminę" i proszę o podobne. Owszem, jeśli to coś w rodzaju: "Zdarzają ci się błędy, uważaj na nie!", "Literówki, błędy w opisach" - to jest nawet bardzo mile widziane. Chcę się uczyć pisać! Poprawiajcie mnie! :)

No to chyba wszystko na ten moment. Narka i miłego czytania ;)