O czeluści...

Jeśli zbyt długo patrzysz w czeluść, czeluść zaczyna patrzeć na ciebie. ~ Fryderyk Nietzsche

poniedziałek, 21 listopada 2016

#3 FanFiction - Ansatsu Kyoushitsu

"Sześć z plusem"

   Kolejny dzień rozpoczął się piękną pogodą. Słońce grzało, niebo było czyste od wszelkich obłoków, dźwięki i zapachy miastowego życia wypełniały powietrze. Idealny start dla nowych przygód, a klasę 3E gimnazjum Kunugigaoki czekało ich sporo.
   Dwa tygodnie temu uczniowie z Klasy Zabójców wygrali prestiżowe zawody sportowe. Dzięki zdolnościom nabytym na nad przeciętnych treningach z Karasumą, olśnili sędziów, widzów i zszokowali pozostałych uczestników. Nagrodą za pierwsze miejsce była trzydniowa wycieczka na jedną z małych wysepek blisko Japonii. Zabójcy byli dumni z sukcesu, aż do następnego dnia, kiedy to ogłoszono, że kilkoro uczniów z klasy 3A również załapało się na taką nagrodę. Różnica polegała na tym, że oni zdobyli osiągi w nauce.
   Niestety asasyni musieli pilnować się jeszcze bardziej z próbami zabójstw, zwłaszcza, że Asano coś podejrzewa.
- Eeh... - przeciągnął się Sugino. - Cieszę się na myśl o wycieczce, ale wizja spędzenia jej z Asano i resztą Wielkiej Piątki jest jak drzazga w oku.
- Nie w sposób się z tobą nie zgodzić, Sugino... - uśmiechnął się nerwowo Nagisa.
   Obaj właśnie szli spotkać się z resztą klasy w ustalonym miejscu. Kiedy dotarli, poczekali na parę spóźnialskich i ponownie ruszyli w podróż. Dotarcie na wyspę zleciało im na grach w karty, opowiadaniu sobie kawałów i śmiesznych historii. Wszyscy świetnie się bawili. Wszyscy z wyjątkiem Terasaki Ryomy, który wylądował tuż obok "Wielkiej Piętki Mądrali". Przez to, że pomagał wszystkim w pakowaniu się do samolotu ostatnie wolne miejsce zostało obok Asano i Sakakibary. Wszyscy w milczeniu składali hołd jego cierpliwości i sile woli, jaką się wykazał podczas podróży. Gdy wreszcie, niczym chór anielski, z głośników wydobył się komunikat, że dotarli do celu podróży, Terasaka odetchnął.
- Jak tu pięknie - stwierdziła z zachwytem Kayano. Reszta nie mogła się z tym nie zgodzić. Długa, złocista plaża, której piach grzał w stopy. Błękitne morze dookoła i jego symfonia szumu przemieszanego z okrzykami mew. W oddali rozpościerał się las, z którego ulatywały przeróżne zapachy. Kwiaty, trawa, liście, a nawet pnie nadawały wiatru niebywały wyraz.
   Klasa E zaczęła od małego turnieju siatkówki. Chłopcy kontra dziewczyny. Niestety wspaniali uczniowie z klasy A nie pozwolili im się nacieszyć zbytnio. Co chwila im uprzykrzali życie wrednymi komentarzami lub demonstrując swoją "wyższość". Z kolei ci, którzy nie grali wcielali w życie tajne zabójstwa. Jak zwykle kompletne porażki, ale już wcześniej uznali, że wykorzystają maksimum z nich, by uzbierać jak najwięcej danych.
   Pod wieczór, kiedy słońce już zachodziło, zabójcy zostali zwołani przez Koro-sensei'a przed wejściem do jednej z jaskiń.
- Teeraz, moi mili! - zaczął donośnie. - Klasa A dostała nie lada wyzwanie! Poprosiłem Karasuma-sensei'a, by ten przekazał im arkusze niebywale ciężkich zadań i wyzwań naukowych do wykonania, więc nie będą nam przeszkadzać.
- Tylko w czym, Koro-sensei? - spytał Nagisa.
- Nurufufufufu! - zaśmiał się przebiegle, a jego głowę przy zdobiły zielone pasy. To oznacza, że ośmiorniczak kpi sobie z uczniów i uknuł coś niespodziewanego. Zapewne główne zadanie ma drugie dno. - Kochani! Oto staniecie do Testu Odwagi! - wykrzyknął, a uczniowie zaczęli domyślać się, czym jest to drugie dno.
- Chcesz nas swatać, tak? - spytał z politowaniem Sugino. Reszta synchronicznie pokręciła głowami.
- Nyuyaa?! To nie prawda! Jesteście zabójcami! Musicie być odważni i to bardzo! A połączenie was w pary chłopak-dziewczyna to tylko takie urozmaicenie i ułatwienie! - tu zrobił dzióbek z ust i odwrócił się od uczniów.
"Definitywnie ma ochotę na romanse wśród nas!" - pomyśleli równocześnie gimnazjaliści.
   Mimo to, trochę się ociągając, przystali na ten test. Podobierali się koleżeńsko, ale słowo "romans" kuło ich wszystkich w plecy jak sopel. W końcu ruszyli. Kayano i Nagisa byli pierwsi. Pierwsza z pułapek ich bardziej zaskoczyła, niż przestraszyła, zwłaszcza, że straszna nie była. To było głupie zachwianie gruntem, by mogli paść sobie w ramiona. Jednak Koro-sensei najwyraźniej zapomniał o ich nad przeciętnej koordynacji.  Im dalej przez jaskinie tym głupiej się uczniowie czuli. Kiedy nawet echo niosło czyjeś krzyki, to zaraz po tym rozlegał się śmiech.
- To było zabawne! - stwierdziła Kurahashi. Reszta tylko westchnęła i uśmiechnęła się do niej potakująco.
- Raany, Koro-sensei! - Hara poklepała nauczyciela po plecach. Opłakiwał swoją kompletną porażkę. - Powinieneś poprosić Hazamę-san o pomoc!
- Cóż, gdyby do tego doszło... - odezwała się tajemniczo rzeczona nastolatka. - Nie gwarantuję, że wyszlibyście z tego ze zdrowymi zmysłami. - uśmiechnęła się diabolicznie. Wszyscy cofnęli się od niej na dwa metry dla bezpieczeństwa.
   Wyczekiwali już tylko jednej pary. Terasaki z Kanzaki. Abstrakcyjne połączenie, jak wszyscy niemo stwierdzili. Sugino chodził jak po szkle i wyczekiwał widoku swojej ukochanej. Jasno było widać, że darzy ją wyjątkowo żarliwymi nadziejami. Słońce już w połowie chowało się za horyzontem, gdy z jaskini doleciał krzyk dziewczyny. Wszyscy stanęli jak wryci, bo to był okrzyk paniki, a dźwięki kroków wskazywał na to, że Kanzaki biegła co sił. Sugino krew się zagotowała, gdy pomyślał, że to Terasaka coś jej zrobił.
- Koro-sensei! Karasuma-sensei! - zawołała wypadając z jamy. Padła na ziemię i z przerażeniem w oczach wyszukiwała nauczycieli.
- Co się stało, Kanzaki-san? - Ośmiornica natychmiast zjawił się tuż obok niej i nakrył ją kocykiem plażowym.
- Te... Te... - dyszała głośnio. Łapczywie pochłaniała powietrze i starała uspokoić. Chłopcy, widząc klasową idolkę w takim stanie, byli gotowi zasypać wyjście z groty, tylko po to by ukarać Ryomę. - Terasakę coś porwało! - wszyscy zdębieli.
- Terasakę? A niby kto i po co? - uśmiechnęła się trochę lekceważąco Nakamura. Kanzaki spiorunowała ją wzrokiem.
- Nie kto, a co! To był jakiś potwór! - wykrzyknęła ze łzami w oczach. Jej słowa były niepokojąco szczere, była zbyt rozdygotana by kłamać. - Kiedy przechodziliśmy koło jeziorka, coś złapało mnie za nogę i próbowało wciągnąć pod wodę! Terasaka-kun pomógł mi się uwolnić i uderzył to coś. Wtedy, nie wiem już co się dokładnie stało... - wbiła puste spojrzenie w piach. - To było wielkie... Goniło mnie, a Terasaka-kun krzyczał i popychał mnie do ucieczki. Upuściłam latarkę, kiedy Terasaka... Wziął ją do ręki, za jego plecami pojawiło się... Jakieś... Monstrum! - wykrzyknęła z przejęciem. - Zobaczyłam tylko jak schwytało Terasakę i wciągnęło w głąb jaskini... - zapadło złowrogie milczenie. Karasuma miał bardzo przejęty wyraz twarzy. Sięgnął po komórkę i natychmiast wdał się z kimś w rozmowę. Chwilę to trwało, ale i tak nie miał dobrych wici.
- Niestety, moi przełożeni mówią, że ze względu na niewtajemniczoną klasę A, nie wzywali wam do pomocy zawodowców. To musi być ktoś z poza naszycej kontroli. - kucną przed Kanzaki. - Jak wyglądał napastnik. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale muszę wiedzieć z kim mam walczyć.
- To nie mógł być człowiek... - ponownie wstrząsające wspomnienia zawładnęły umysłem dziewczyny. Zachowywała się jak w transie. - W jednej chwili sięgała mi do pasa, a zaraz mierzyła dwa metry wysokości. Miała strasznie długie włosy, jakby były jej ubraniami...  Jej ciało śmierdziało zgnilizną... Miała dziwnie osadzone oczy i nienaturalnie szerokie usta...
- "Miała"? To była kobieta? - spytał Karasuma. Bardzo nie podobał mu się opis porywaczki, obawiał się najgorszego.
- Tak... Czy raczej dziewczyna... - zmarszczyła brwi i syknęła z bólu.
- Kanzaki-san! Twoja noga! - wszyscy z przerażeniem patrzyli na oparzenie na łydce dziewczyny. Rana miała kształt szponiastej dłoni.
- Jasna cholera... - nauczyciel polecił Irinie wezwać pomoc medyczną, a sam owiną zranioną kończynę uczennicy i położył ją na piasku. - Odpocznij, ja natychmiast wyruszam na poszukiwania. Nie wiadomo, co to za napastnik, więc... - tutaj urwał. Z głębi jaskini widać było głowę. Szkaradnie oszpeconą głowę dziewczyny, która uśmiechała się szyderczo. Tak jak według opisu Kanzaki, miała długie, zmierzwione szaleńczo włosy. Jej usta były nad wyraz szerokie, a zęby zielonkawe. Jedno oko zdawało się być na miejscy, ale drugie było osadzone na ukos niżej. Skóra upiornej dziewczyny wyglądała jak u martwej.
- Ka... Karasuma-sensei... - wydukała Kurahashi, której oczy oszkliły się łzami. Dorosły sam nie potrafił zareagować. Miał wrażenie, że nawiązał kontakt wzrokowy z prawdziwym upiorem, zjawą z koszmarów.
- Coś ty za jedna?! - zawołał wreszcie. Brak reakcji. - Ostrzegam, nie pogrywaj ze mną! - w odpowiedzi, dziewczyna zaczęła się do nich zbliżać. Karasuma błyskawicznie wymierzył w nią broń. Ta nie zwolniła, tylko dalej posuwała się naprzód. Jej sposób poruszania się był nieludzki, zupełnie jakby pzła. W końcu wyłoniła się z cienia, a jej cielsko napawało grozą. Sięgała około czterech metrów wysokości, czarne, brudne włosy zakrywały ją jak płaszcz. Z przeróżnych miejscy wyłaniały się ręce, ale nie nogi. Wszyscy już wiedzieli, że to był prawdziwy potwór. nieludzka istota.
- Ka... - znów, któryś z uczniów, chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył.
- Uciekać! - wykrzyknął Karasuma i wszyscy zerwali się do ucieczki. Upiór jednak nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Rzucił się za nimi. Niczym wąż, pzała po ziemi z zawrotną prędkością, co rusz uderzając w ofiary. Wtedy po raz pierwszy z jej gardła wyleciał jakiś dźwięk. Było to maniakalny śmiech.
   Kanzaki była całkowicie bezbronna. Rana zaczęła ją jeszcze bardziej boleć, prawie mdlała. To wtedy maszkaron zamierzał przypuścić na nią ostateczny atak. Wtedy jednak ktoś cisnął w potwora koktajlem mołotowa. Powietrze przeszył przeraźliwy wrzask. Kanzaki rozglądała się nerwowo, w poszukiwaniu swojego wybawcy. Wtedy u wyjścia z jaskini dostrzegła Terasakę. Był brudny od błota, poobijany i poparzony w podobny sposób do niej samej. Do tego, jego szyję zdobiły nacięcia jakby, toś próbował go udusić żyłkami.
- Ty wiedźmo! - krzyknął przez zakrwawione, posiniaczone gardło. - Czyżbyś coś zgubiła? - wyciągnął w górę paskudną kukłę, której konstrukcja opierała się na ludzkiej kości. Maszkara z równie przeraźliwm wrzaskiem co wcześniej, rzuciła się na niego. Chłopak podpalił kość, a wraz z nią w ogniu stanęła zjawa. Wiła się, krzyczała w niebo głosy, aż w końcu padła zamieniając się w pył. Terasaka zdyszany osunął się na ziemię i zemdlał, mac w głowie obraz biegnących w jego stronę przyjaciół.

***

   Terasaka obudził się w szpitalnym pokoju. Czuł przeszywający ból na całym ciele. Pokręcił się niespokojnie, przypomniawszy sobie, dlaczego trafił w to miejsce. Prawie krzyknął ze strachu, myśląc, że ma przedśmiertny koszmar, ale miękka dłoń Kanzaki na jego czole go uspokoiła.
- Wszystko w porządku. - zapewniła z ciepłym uśmiechem na ustach. - Jesteśmy w miastowym szpitalu. Przewieziono nas od razu po ataku.
- Do... - zakaszlał. Jego kark i gardło ucierpiały chyba najbardziej.
- Nie możesz mówić przez jakiś czas. Tak samo z noszeniem kołnierza. Obrażenia nie są poważne, ale są liczne. - wyjaśniła i pogłaskała chłopaka po włosach. Ten się lekko zarumienił. Nie był wstanie się ruszać, a sytuacja bardzo go krępowała. Kiedy drzwi od pokoju się otworzyły, Kanzaki zabrała rękę.
- Terasaka! - ucieszyli się przyjaciele nastolatka. Zebrali się przy jego łóżku i zaczęli opowiadać mu o zamieszaniu jakie wynikło z powodu wypadku. Radość wyciekała im aż uszami, bo w rezultacie stracili resztę dni na wyspie, ale przynajmniej mieli wycieczkę rządowymi helikopterami, a uczniowie z klasy A przeziębili się przez napięty grafik. Tak byli przejęci swoimi zadaniami, że zlekceważyli zagrożenie długotrwałego przemoczenia czy biegania w nocy w krótkich spodenkach i koszulkach. Kiedy adrenalina ich opuściła, wszyscy dostali gorączki. Ryoma żałował, że nie może zaśmiać się na całe gardło.
   Dwa dni później pozwolono mu wrócić do domu. Przed szpitalem czekała na niego cała Klasa E. Ucieszony z towarzystwa po prostu do nich podszedł, ale oni stali i patrzyli z wyczekiwaniem na Koro-sensei'a. Ten zdziwiony, zwrócił się do ośmiorniczaka pytająco.
- Terasaka-kun - zaczął tonem rodzica chwalącego swoje dziecko. - Na wyspie spotkało cię nie lada niebezpieczeństwo. Mimo, że byłeś ranny od chwili uprowadzenia, byłeś w stanie wydostać się z więzienia i na dodatek odkryć słabość przeciwnika. Nie można zapomnieć też o tym, że Kanzaki-san żyje tylko dzięki twojej interwencji. Dlatego, też, jednogłośnie z całą klasą chcemy cię uhonorować... - tu wyciągnął zza pleców prostokątne pudełko z okienkiem. W środku był złoty, połyskujący medal na czerwonej wstędze. - ...medalem bohatera na szóstkę! - Terasaka zapomniał o zakazie korzystania z gardła i zaśmiał się. Po chwili znów dopadł go kaszel, ale radość nie znikła. Z dumą przyjął medal i w towarzystwie dwóch najlepszych przyjaciół pomaszerował do domu.
   Spokoju mu nie dawało tylko dziwne uczucie. Uczucie, że jedna para oczu zmieniła sposób patrzenia na niego.

 / / / /   / // //   /  / // /   //       // / / / // //// /// /   ///        //// / / / // //   ///   /// /   /   // //   ////   //

Siemaneczko mordeczki!
Cóż mogę rzec? Co obiecane, musi być dane, a więc macie! Fanfik z ukochanymi zabójcami w świecie anime. Liczę, że się podobało. Jeśli odpowiadają Wam fanfiki z bohaterami tej serii bądź innych i chcecie, więcej, to po prostu dajcie znać w komentarzach. Jeśli nie, ja sama coś wykombinuję.
To tyle, kończę i zabieram się za inne blogi.
 Papa!